Kurs Pawła
„Bóg jest miłością” (1 J 4, 16) i „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni” (1 Tm 2, 4). Posłał swego Syna, „aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16).
Boski plan zbawienia toczył się, a ja byłam jakby gdzieś obok – obserwatorem, raczej skupionym na sobie. Pewnie dlatego dojrzewałam do uczestnictwa w kursie Pawła kilka lat, „bo Bóg zaprasza do pracy w swojej winnicy ale nie przymusza” (por. Mt 20, 6-7). Kiedy ostatecznie znalazłam się na kursie w Koinonii św. Pawła – nie było łatwo! Odsłaniając tajemnice zbawienia, Słowo Boże stopniowo kruszyło moje serce, dając zrozumienie, a w końcu też przekonanie, że tylko poddanie się Duchowi Świętemu sprawia, iż wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia (Flp 4, 13).
W świetle ukazanej mi prawdy musiałam przełamać wewnętrzny opór i odsłonić się, pokonać rozmaite obawy, ograniczenia fizyczne, psychiczne, umysłowe i duchowe oraz zapomnieć o sobie. Poddałam się, zaufałam całkowicie i powierzyłam się Jezusowi jako Panu. Wszystko po to, by zacząć doświadczać coraz pełniej zbawienia oraz bliskości i mocy Zbawiciela. Przyzywany każdego dnia Duch Święty działał również we wspólnocie – wyzwalał i uruchamiał w uczestnikach niezwykłe bogactwo talentów i możliwości, aby podczas nauczania oraz wielu twórczych zajęć praktycznych formować nas na ewangelizatorów wezwanych do udziału w Bożym planie zbawienia.
Doświadczyłam w tym szczególnym czasie przemiany serca, łaski odnowienia i ożywienia wiary, ogromu miłości Bożej, potęgi Bożego Słowa, światła i mocy Ducha Świętego oraz wielkiego dobra i wsparcia od wspólnoty. To pozwoliło mi zrozumieć i przyjąć – mimo świadomości własnej słabości – powołanie, by włączyć się w dzieło nowej ewangelizacji, by dzielić się tym, co otrzymałam, by nieść Dobrą Nowinę tam, gdzie została zapomniana i doprowadzać zagubionych do spotkania ze Zbawicielem.
Za ten niezwykły czas wzrastania dzięki składam Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi mnie (por. 1 Tm 1, 12). Dziękuję wszystkim prowadzącym za wszechstronne nauczanie, okazywaną serdeczność, cierpliwość i wyrozumiałość, a współuczestnikom za bezcenny dar z siebie. Wszystkim, którzy mają pragnienie pracy w Bożej winnicy a jeszcze się wahają – gorąco polecam Kurs Pawła.
Bogumiła K.
Przeczytaj świadectwo
Na Kursie Pawła byłem już jako kleryk 12 lat temu, więc nie była to dla mnie nowość. Jednak po tylu latach nie wiele już pamiętałem. Na obecny kurs przyjechałem, bo przyszła taka spontaniczna myśl, że to mi się bardzo przyda w duszpasterstwie, kwestią był tylko odpowiedni termin, który znalazłem właśnie w Kielcach. Nie wiedziałem, że jadąc tutaj, jadę do źródła – początku Szkół Nowej Ewangelizacji w Polsce. Ośrodek rekolekcyjny na uboczu miasta, warunki mieszkaniowe super. Prowadzi wspólnota sióstr i braci całkowicie oddanych ewangelizacji.
Okazało się, że jest nas niewiele osób, co prawda z całej Polski. Pan Bóg przyciągnął tych, których chciał. Jak dla mnie to nie problem, bo wiele razy prowadziłem rekolekcje dla małych grup. To okazja do dobrej integracji przy stole przy posiłkach i w czasie pracy w grupach. Wspólnota zawiązała się bardzo szybko, bo wszystko, co robimy, robimy razem. Przy posiłkach, o które siostry bardzo dbają, jest bardzo dużo śmiechu, to pomaga oderwać się od codziennych zmartwień, na chwilę zapomnieć o wszystkim i cieszyć się tym, co teraz. Zauważyłem, że ta radość bardzo dobrze wpływa zarówno na uczestników jak i na prowadzących. Należę do wesołych osób, ale tutaj to jakoś tak wyjątkowo ta radość się udziela. Niektórzy pytają, skąd to mam. Wieczorem znalazłem odpowiedź – przecież od kilku już lat modlę się słowami św. Franciszka, bym umiał „nieść radość tam, gdzie panuje smutek” nie tyle szukać pociechy, co „pociechę dawać”. Dużo radości daję innym, ale i sam bardzo dużo z niej czerpię, bo choć na zewnątrz jestem radosny, to w środku mam swoje smutki, troski i kłopoty.
Od radosnych chwil przy stole przechodzimy na poważne wykłady do sali konferencyjnej. W czasie wykładów, które były prowadzone przez siostry i księdza przypominałem sobie prawdy naszej wiary, a także nauczanie Kościoła, które było podawane w sposób ciekawy i twórczy tak, by łatwo je było zrozumieć i przyswoić. Podziwiałem pozostałych uczestników, którzy z dużym zainteresowaniem słuchali wykładów i robili sporo notatek. Bardzo ciekawe były prace w grupach, w czasie których przygotowywaliśmy różnego rodzaju scenki, przedstawienia, pantomimy, plakaty, podsumowania tego, co się uczyliśmy w danym dniu. Wszystko miało być robione w sposób twórczy, kerygmatyczny i wspólnotowy. Takie też było moje oczekiwanie, by na tym kursie przypomnieć sobie i uczyć się nowych metod przekazywania Ewangelii, a przede wszystkim twórczego i spontanicznego myślenia, co jest bardzo przydatne do pracy nie tylko z dziećmi, ale i z dorosłymi.
Kolejne miejsce naszej formacji, które jest fundamentem wszystkiego, początkiem i końcem, to niewielki kościół, w którym codziennie gromadzimy się na chwile wspólnej modlitwy brewiarzowej, na adorację i Eucharystię. Wspólna modlitwa jakoś bardziej dotyka duszę, miałem wrażenie, że Słowo Boże to z brewiarza czy z Eucharystii przenika mnie całego, oczyszcza, pociesza, umacnia. W kaplicy przychodziło mi wiele ciekawych pomysłów duszpasterskich i natchnień. Tutaj przychodziły też odpowiedzi na moje pytania związane z pracą duszpasterską na Ukrainie. Jeszcze nie dawno powiedziałem „nie”, teraz otworzyłem swoje serce i niech Bóg prowadzi, jeśli taka Jego wola, jestem gotowy. Tak właśnie działa Bóg poprzez Słowo Boże, poprzez adorację, poprzez Eucharystię. To bardzo ciekawe, że wystarczy się wyciszyć i skupić na modlitwie, a Pan Bóg zajmuje się moimi sprawami, podpowiada, co i jak można zrobić, zabiera jakieś lęki, pociesza poprzez Słowo. Jestem przekonany, że ten Kurs Pawła połączony z taką sporą dawką modlitwy jest dobrą okazją nie tylko do kursu ale i do bardzo konkretnych rekolekcji.
Całość kursu Pawła zmierza do zostania ewangelizatorem. Jestem świadomy tego, że nie tylko za granicą trzeba być misjonarzem – ewangelizatorem. Takiej postawy ewangelizatora potrzeba mi również w Polsce przede wszystkim do tych, którzy pogubili się na drodze wiary i nie chodzą do kościoła, ale i do tych którzy chodzą, tylko że nie zawsze mają osobistą relację z Jezusem, dużo w tym tradycji i zwyczajów, które się powtarza, a nie do końca wiadomo w jakim celu.
Kurs Pawła dodał mi odwagi i zachęcił, by iść i głosić nawet przypadkowym ludziom prawdy naszej wiary, zaczynając od tego co najważniejsze – od Miłości Boga. Po kursie mam w głowie pewne schematy, gotowe i sprawdzone metody ewangelizacyjne. Przypomniałem sobie także pewną oczywistą prawdę, że Słowo Boże ma moc, nie moje, tylko Boże. Tak często próbuję układać, dobierać słowa i przykłady, a tymczasem to wszystko powinno być tylko otoczką do Bożego Słowa. Inaczej efekt będzie tylko powierzchowny, bo słowo Boga zbawia, oczyszcza, przemienia. Żeby głosić Słowo Boga, trzeba się nim nieustannie napełniać. Żeby Słowo Boga rozumieć i odważnie Je głosić, trzeba z kolei modlić się, prosić o światło Ducha Świętego i iść odważnie za Jego natchnieniami. Ten kurs był też w tym temacie bardzo pomocny i potrzebny do jeszcze większego otwarcia się na taką osobistą relację z Duchem Świętym.
Dobry ewangelizator to ten, który jest pokorny, umie i chce korzystać z pomocy innych. Samemu daleko się nie zajdzie. Dla mnie był to też taki czas życia we wspólnocie, od rana do wieczora razem: modlitwa, nauka, praca, zabawa. Duża rozpiętość wieku od 20 do 70 lat też była dobrą okazją do ciekawej integracji. Okazało się, że wiek nie jest żadną przeszkodą, gdy mamy wspólny cel i pragnienia.
Dla mnie bardzo ważnym i pięknym momentem Kursu Pawła było wspólne spotkanie, w czasie którego dzieliliśmy się krótkim świadectwem swojego życia i później była modlitwa wstawiennicza. To bardzo nas umocniło, zbliżyło i zjednoczyło.
Kurs Pawła jest najdłuższym z kursów Szkoły Nowej Ewangelizacji, ale warto ten czas poświęcić Bogu i sobie samemu. Ta „inwestycja” zwróci się stokrotnie.
Ks. Łukasz